środa, 8 maja 2013

One step backward

Dziś, jak sądzę, nastąpiło zmęczenie materiału. Dixan wcale nie miał ochoty się koncentrować ani tym bardziej skupiać na tym co mam mu do przekazania. Wolał stać i podskubywać zeszłoroczną trawę, ostentacyjnie obracając się do mnie bokiem lub zadem. Nie było mowy o żadnym bieganiu, choć dla odpowiedniego gojenia rany ważny był ruch. Z pomocą przyszedł mi Grzegorz - właściciel stajni. Stwierdził, że nauczy mnie lonżować konia, bo źle to robię ;) Zaprezentował groźną minę, spojrzał w kierunku zadu Dixana i agresywnie machnął ręką niczym drapieżnik. Dixan zaczął powoli odangażowywać zad, a na twarzy Grzegorza pojawiło się zdziwienie. Po kilku próbach zakończonych podobnym efektem, zdenerwowany właściciel stajni zapytał: "Co ten koń wyprawia? Dlaczego krzyżuje tylne nogi i odkręca się do mnie przodem,  zamiast odejść na woltę?!"  Rozbawiona sytuacją wytłumaczyłam, że ja w inny sposób odsyłam konia na woltę a to, co wykonał, to odangażowanie zadu, którego uczyłam go dwa dni wcześniej używając do tego właśnie takich gestów. Zdziwiony doradził mi tylko, że trzeba Dixana przymusić do pracy, bo tylko to wybije mu z głowy głupie pomysły. Tere-fere... dziękuję za takie mądrosci :) Dixan wykonał dla mnie tego dnia kilka prostych ćwiczeń. Odesłany na woltę chodził. Wprawdzie leniwie, ale chodził. Jak na tak kiepski dzień to wystarczy :)

4 komentarze:

  1. życzę dalszych sukcesów

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tymi zwierzętami to tyle samo radości co kłopotów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, jednak właśnie na tym polaga ich urok ;)
      Zwierzęta uczą mnie pokory, cierpliwości i głębszego analizowania samej siebie zamiast osądzania i szukania w nich winy. One mają nam tyle do zaoferowania choć nie zawsze to dostrzegamy :)

      Usuń