Dziś, jak sądzę, nastąpiło zmęczenie materiału. Dixan wcale nie miał ochoty się koncentrować ani tym bardziej skupiać na tym co mam mu do przekazania. Wolał stać i podskubywać zeszłoroczną trawę, ostentacyjnie obracając się do mnie bokiem lub zadem. Nie było mowy o żadnym bieganiu, choć dla odpowiedniego gojenia rany ważny był ruch. Z pomocą przyszedł mi Grzegorz - właściciel stajni. Stwierdził, że nauczy mnie lonżować konia, bo źle to robię ;) Zaprezentował groźną minę, spojrzał w kierunku zadu Dixana i agresywnie machnął ręką niczym drapieżnik. Dixan zaczął powoli odangażowywać zad, a na twarzy Grzegorza pojawiło się zdziwienie. Po kilku próbach zakończonych podobnym efektem, zdenerwowany właściciel stajni zapytał: "Co ten koń wyprawia? Dlaczego krzyżuje tylne nogi i odkręca się do mnie przodem, zamiast odejść na woltę?!" Rozbawiona sytuacją wytłumaczyłam, że ja w inny sposób odsyłam konia na woltę a to, co wykonał, to odangażowanie zadu, którego uczyłam go dwa dni wcześniej używając do tego właśnie takich gestów. Zdziwiony doradził mi tylko, że trzeba Dixana przymusić do pracy, bo tylko to wybije mu z głowy głupie pomysły. Tere-fere... dziękuję za takie mądrosci :) Dixan wykonał dla mnie tego dnia kilka prostych ćwiczeń. Odesłany na woltę chodził. Wprawdzie leniwie, ale chodził. Jak na tak kiepski dzień to wystarczy :)
życzę dalszych sukcesów
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
OdpowiedzUsuńZ tymi zwierzętami to tyle samo radości co kłopotów
OdpowiedzUsuńPrawda, jednak właśnie na tym polaga ich urok ;)
UsuńZwierzęta uczą mnie pokory, cierpliwości i głębszego analizowania samej siebie zamiast osądzania i szukania w nich winy. One mają nam tyle do zaoferowania choć nie zawsze to dostrzegamy :)