poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Like a bolt from the blue

Dzień wizyty był chłodny i błotnisty. Zalegające, pozimowe błoto na podwórku właściciela Dixana II połyskiwało w pierwszych wiosennych promieniach słońca. Sympatyczny gospodarz zaprowadził mnie do boksu,  w którym stał wielki, dumny ogier.
Koń po otwarciu boksu jednym prężnym susem wyskoczył na podwórko. Chwilę później widziałam już tylko jego nakrapiany zad,  który miarowo omiatał  swym czarnym ogonem idąc za właścicielem. Patrzyłam chwilę na jego wysoko uniesioną głowę i stałam przeszyta na wskroś jego niesamowitą urodą.
Koń ufnie i z zaciekawieniem spoglądał na mnie.  Nie był jeszcze skażony błędami popełnionymi przez człowieka. Nie był to dorosły,  poważny i doświadczony pracą pięcioletni koń a przerośnięty koński dzieciak, skory do zabawy i podskubywania.  Podeszłam do niego by zapoznać się z tym niesamowitym stworzeniem z bliska. Wcisnął chrapy w moje dłonie i mocno wciągnął powietrze.
Miałam wrażenie, jak bym rozumiała się z nim bez słów. Nie miałam wątpliwości. Ten koń był tym, którego szukałam, moją bratnią duszą zamkniętą w końskim ciele. Wrażenie to potęgowała jego niesamowita zdolność - mowa. Ten koń "mówił" spojrzeniem!
Spokojnie zniósł moje oględziny, ale bacznie obserwował co przy nim robię. Byłam pewna. To "ten koń". Pierwszy i ostatni jakiego chciałam oglądać. Kilka dni później złożyłam kolejną wizytę, tym razem z weterynarzem, aby upewnić się czy jest zdrowy (serce miałam w gardle). Po pozytywnym wyniku badania zawarliśmy umowę i ustaliliśmy termin odbioru Dixana II.


Na zdjęciu Dixan II z poprzednim właścicielem :)

The First Step

Zaczęło się bardzo niewinnie ;)
Ot, takie nic nieznaczące oglądanie ofert koni. Tak dla zabicia czasu nudnymi wieczorami...
i stało się. Mijałam się z tym zdjęciem wiele razy. Zachwycona urodą konia mimo wszystko rezygnowałam z wykonania telefonu do właściciela. Dlaczego? A to  z powodu zawrotnej (jak mi się wówczas wydawało) ceny za ów rumaka, będącego jeszcze w stanie surowym.