wtorek, 24 września 2013

Incredible surprise :)

Dziś spotkała mnie najwspanialsza niespodzianka!!!
Dixan powoli wdrażany jest do treningu. Jego nogi mają się już troszkę lepiej a obrzęki i strupki po grudzie powoli zaczynają znikać. Bardzo mnie to cieszy, bo wreszcie widzę jak wraca mu dobre samopoczucie. Trening był bardzo spokojny a Dixan bardzo ładnie i starannie wykonywał większość moich próśb. I mogę powiedzieć nieskromnie - cofania wychodzą nam genialnie! :) Zarówno z ziemi, jak i z siodła.


 
Ale to nie koniec miłych niespodzianek. Po treningu, podczas zmieniania opatrunków na nogach Dixana, dostałam od niego najprawdziwszego końskiego buziaka!!!  Niestety nie udało się uwiecznić tej chwili aparatem a szkoda, bo minę miał  przy tym genialną ;) Zamiast tego zamieszczam kilka zdjęć z treningu.

niedziela, 15 września 2013

*Troublemaker*

Dixan w treningu okazał się być twardym orzechem do zgryzienia...
Pierwsze join up zajęło Andrzejowi blisko 45min. Dixan miał zwyczajnie swoje zdanie i wolał być sam niż u kogoś w stadzie ;) Ale to nie koniec jego niesamowitych właściwości do "kreowania problemów".  Dixan co jakiś czas ma różne dziwne pomysły. Tym razem była to ucieczka. Jej plan okazał się całkiem skuteczny. Kiedy Andrzej przyszedł, by wziąć go w trening, zamiast konia zastał  pustą zagrodę i wyważoną furtkę ;) W tym czasie Dixan beztrosko stołował się z dala od stajni na polu u rolnika. Na całe szczęście Andrzej dość szybko dostał informację o tym, gdzie znajduje się zbieg, a że był to spory kawałek drogi, udał się po niego quadem ;) 

sobota, 14 września 2013

*A littlle bit of green grass*

W oczekiwaniu na trening postanowiłam osłodzić Dixanowi czas i zabieram go na małe spacery. Trawa już nieco wyrosła. Jest to świetna okazja by zabrać go z błotnistego padoku na małe co nieco i przyzwyczajać do dłuższego pasienia oraz pogłębić dalej nasze relacje :)
W czasie spacerów często spotykamy różne straszydła, ale Dixan bardzo szybko oswaja się z nowymi "potworami". Jak na konia surowego jest bardzo dzielny i odważny, co udowadnia w każdej możliwej sytuacji.

Rany!!! Jak tu zielono, a pozostali stoją tam daleko na błotnistym padoku...


Pierwsze kęsy soczystej trawy




Spacery są też świetną okazja do mini treningów. Tu ćwiczymy przeciskanie między drzewami

*The first breath of trust*

Zaufanie... Jest to spokój i poczucie, że nic złego nie spotka nas ze strony drugiej osoby. To coś nad czym należy ciągle pracować a łatwo jest utracić drobną niespójnością w swoim zachowaniu. Uświadomiłam to sobie, gdy Dixan czekał już w nowej stajni na trening przygotowujący go do pracy pod siodłem.
Nasz pierwszy miesiąc z Dixanem nie był usłany różami. Kastracja, pełne obaw treningi z wędzidłem w pysku. Do tego jeszcze sugestie i rady wielu osób, które choć życzliwe, wprowadzały tylko zamęt i niepewność. Nie spodziewałam się, że po tym wszystkim koń tak bardzo mi zaufa i tak szybko to okaże. A jednak! Jak mogliście już przeczytać, Andrzej Makacewicz przyjechał, aby zabrać Dixana na trening. I właśnie wtedy, kiedy wprowadzał konia do przyczepy okazało się, jak bardzo Dixan mi ufa i potrzebuje mojego wsparcia. Kiedy już prawie udało się Andrzejowi "namówić" Dixana, aby wszedł do bukmanki, ten jednak oglądał się na mnie niepewnie. Pierwszą nogę postawił na trap dopiero za moją namową. I tak Dixan weryfikował każdą kolejną prośbę Andrzeja spoglądając na mnie i jakby pytając, czy ja jestem tego samego zdania. Było to dla mnie niesamowitym przeżyciem. Uświadomiłam sobie jak wiele zdziałaliśmy przez te kilka tygodni, choć warunki do budowania więzi wcale nie były sprzyjające. Chwilę później naszła mnie jednak gorzka refleksja. "Zaufania nie kupisz, nie pożyczysz. Jest ono ofertą i co jeszcze bardziej istotne, ofertą obustronną." Na kursach jeździectwa naturalnego mówi się o wypracowaniu zaufania u konia, ale co zrobić gdy samemu nie ma się zaufania do swojego zwierzaka? Przez cały ten czas, spacery, praktycznie wszystkie czynności, przy których Dixan wychodził poza boks, towarzyszyło nam przecież wędzidło. Nie wiem, czym były podyktowane moje obawy. Strachem przed ugryzieniem, próbą ucieczki, brakiem kontroli? Były jednak na tyle silne, że postanowiłam skorzystać z tego kawałka zardzewiałego żelastwa. Wiem za to jedno. Zostałam obdarzona zaufaniem a sama odwzajemniłam się jego brakiem. Było to mocno krzywdzące dla Dixana, który przecież wykonał kawał dobrej roboty starając się dla mnie!

Dlatego w oczekiwaniu na zbliżający się trening, będąc już w nowym miejscu, postanowiłam to zmienić. Wędzidło zostało w poprzedniej stajni. My natomiast pokochaliśmy nasz czerwony halterek, z użyciem którego tak długo zwlekałam :)




Kochany brudasek ;)



 

wtorek, 10 września 2013

*The Horse Whisperer*





Dziś w naszym piegowatym życiu nastąpiły ogromne zmiany :)
Dixan pojechał do "szkoły" ;)

 
Bladym świtem, światła obcego samochodu rozświetliły drogę do Dixanowej stajni. Zawilgocone powietrze wibrowało od mruczącej pracy silnika. Chwilę później z auta wysiadł człowiek, który, o dziwo, mówił w jego końskim języku. Sugerował, że warto wejść do tej wstrętnej przyczepy, bo jest tam całkiem sympatycznie. Obsługa stajni przyglądała się z powątpiewaniem na to, jak na samym kantarze sznurkowym można wprowadzić prawie surowego konia do koniowozu.
Po małych oporach (i upewnieniu się przez Dixana czy jestem tego samego zdania co ów Pan) udało się :) I dziwnym cudem, bez wędzideł, kolców i tym podobnych akcesoriów rodem z sali tortur...
Mina Dixana przy wsiadaniu była bezcenna: "Ale jesteś pewna, że mam tam wejść z tym facetem??" Mój zbuntowany i nieco rozwydrzony młodzieniec, jak go podsumował  Andrzej Makacewicz z JNBT, ma też cudowną zaletę. Jest bardzo bystrym i pojętnym koniem, co przy okazji wsiadania do przyczepy zostało ubrane w żart:
"Konie uczą się na 3, Dixan uczy się na 2".
Eskortując koniowóz z moim Niuniusiem oglądaliśmy piegowaty zadek już z nieco z innej perspektywy. Teraz jest to nieco przerośnięty dzieciak, którego wcześniej uważano za "niebezpiecznego" gryzącego konia. Przez ten krótki czas od kiedy go mam, pracowałam nad oduczeniem go tej przykrej przypadłości. Teraz, przy wstępnej ocenie, Andrzej nie widział już takich tendencji, co ogromnie mnie ucieszyło. Tym bardziej, że niecałe 3 tygodnie wcześniej ugryzł stajennego i właścicielkę stajni, a do paru innych osób przymierzał swoje ząbki.
Dziś jego dawna karteczka, którą mu przypięto, została w tej samej stajni w której zostawił swoje śliczne odciski zębów, a my zaczynamy na nowo z czystą kartą ;)
Czekam z niecierpliwością na naszą kolejną wizytę u Dixana choć jestem pewna, że trafił w dobre ręce. Teraz "wujek Andrzej" wytłumaczy mu kim są człowieki i czego od koni mogą chcieć ;)





*The broken glass*

Dziś przyjechałam kontrolnie do stajni sprawdzić jak się mają Dixanowe nogi po werkowaniu.
Nogi miały się bardzo dobrze, ale to co zobaczyłam wchodząc do boksu Dixana mnie przeraziło.
Jedna z kilku wąziutkich szybek nad karmidłem Dixana wisiała na dwóch przekątnych rogach oparta jedynie o wnękę okienną. Tuż nad jego głową... wystarczyło by podniósł głowę i ją trącił a mogła by spaść mu na łeb lub nogi, kalecząc okrutnie, bądź wybijając oko. Na całe szczęście szybko zainterweniował właściciel stajni sprzątając szybę do której ja nie dałabym rady dosięgnąć. Zaczynam się martwić, czy aby jest tu wystarczająco bezpiecznie dla Dixana :(
Na szczęście do wyjazdu na  trening zostało tylko kilka dni...

We're back

Witajcie ponownie :)



Długo nic nie pisałam co się u nas dzieje.  Wynikało z wielu komplikacji i braku czasu na uzupełnienie naszych przygód, ale po zjedzeniu beczki soli znów jesteśmy chętni opowiadać co u nas słychać :)
W miarę możliwości czasowych dodamy też nasze zaległe przygody :)
Stare przygody oznaczone zostaną w tytule dodatkowo znakiem *
Enjoy ;)

 
 

*The mighty blacksmith*

Ta sprawa czekała na realizację już dość długo, Dixan miał bardzo przerośnięte kopyta. Wcześniej właściciel Dixana własnoręcznie strugał mu kopyta co przełożyło się niestety na ich złe  zkątowanie i wadliwe stawianie nóg. Niestety wizyta  kowala została przełożona na dalszy plan, ponieważ Dixan był bardzo niespokojny i wizyta kowala mogła się skończyć katastrofą. 2 tyg po kastracji Dixana zadzwoniłam do kowala specjalizującego się również w naturalnej pracy z koniem. I był to trafiony wybór. Pan Adam wykazał się dużym spokojem i cierpliwością. Zanim jednak  zabrał się do pracy miała miejsce dziwna sytuacja...  Stajenny- próbował uwiązać Dixana na uwiąz by się nie wiercił choć wiedział, że Dixan nie nauczony jest jeszcze stać na uwięzie. Koń zaczął  mocno odsadzać, stajenny naciagać uwiąz, stałam tam dosłownie sparaliżowana.  Chwilę później kowal krzyknął "Marian co Ty kurwa robisz" i wyprosił stajennego  z  "taką pomocą". Minęło kilka minut i uspokojony Dixan stał w samym kantarze a kowal oglądał Dixanowe kopyta i nogi. Przy pracy było trochę było przepychanek i podawanie tylnych kopyt wcale się Dixanowi nie  podobało. Ale małymi krokami udało się. Pierwotny stan kopyt był jednak na tyle odbiegający od normy, że większa korekta przed wysłaniem Dixana na trening mogła by zakończyć się kulawizną . Dlatego została wykonana delikatna korekta i ścięcie najbardziej przerośniętych części kopyta. Ja jednak widzę teraz kolosalną różnicę w stawianiu przez niego nóg.Choć dalekie jest ono od ideału ;) Pozdrowienia dla wszystkich czytelników od Dixana świeżo po pedicure ;)
Krzywe kopyta i mocno odginana do zewnątrz prawa noga jakiś czas przed korektą, niestety w dniu kiedy był kowal zapomniałam aparatu,żeby zrobić zdjęcia z efektem po pedicure ;)