czwartek, 2 maja 2013

A very sad "party"

Dziś Dixan był kastrowany.
Zastałam go z boksie z opuszczoną nisko szyją. Stał smętnie kiwając głową i próbował złapać dawny pion. Uparcie walczył z grawitacją, którą potęgowały resztki narkozy podanej do zabiegu. Patrzyłam na niego i wszystko mnie bolało, serce w szczególności. Jak to powiedział Andrzej - mój instruktor metod naturalnych, "będzie impreza na smutno". Wróciłam do domu. Imprezy nie było, za to było smutno. Więc wypiłam smutnego drinka i poszłam spać. I chyba o to w tej "imprezie" chodziło...

1 komentarz: