środa, 16 października 2013

Bye bye "mok" disease


Jakiś czas temu wspomniałam o grudzie, której Dixan nabawił sie w poprzedniej stajni. Sprawa była o tyle przykra, że miałam wtedy spory problem z poprawnych relacjach z nim, co wynikało z błędnej interpretacji pewnych jego zachowań oraz informacji z kursów JNBT. A to z kolei utudniało pielęgnację i doglądanie chorych nóg Dixana. Cała sytuacja wyglądała tak ...

Po powrocie z wyjazdu postanowiłam odwiedzić Dixana. Nie widziałam go całe 2 tygodnie. Mimo iż bardzo się za nim stęskniłam, bałam się jak zareaguje na moją obecność... Tymczasem moje obawy rozpierzchły się, gdy tylko zobaczyłam jego piegowaty zadek w oddali ;) Ku mojemu zaskoczeniu założenie kantara nie stanowiło większego problemu. Dixan nie kłapał zębami, nie próbował żadnych "sztuczek" i nie był zbyt reaktywny... Nastąpiła chwila konsternacji, która chwilę później ustąpiła mojej złości i poczuciu zawiedzenia. Dixan miał mocno spuchniętą tylną nogę praktycznie po staw skokowy i mocno na nią kulał. Dodatkowo wszystkie nogi były rozlegle zainfekowane grudą. Gruda (mok z jęz. holenderskiego) jest chorobą wynikającą ze złych warunków bytowych. Rozwija się w wilgotnym środowisku, np. u koni przebywających na błocie lub na brudnej i mokrej ściółce w boksie. Choroba musiała rozwijać się przez te dwa tygodnie mojej nieobecności, a mnie w tym czasie nikt nie poinformował o fatalnym stanie nóg Dixana :( Przy tak zaawansowanej infekcji czeka nas co najmniej miesiąc leczenia. Na całe szczęście poza opuchlizną nie wystąpiły inne powikłania. Dixan mimo bolesności nóg dzielnie znosi smarowanie lekami. Mam nadzieję, że ten fatalny obrzęk szybko minie.

Obecnie po ponad 2 miesiącach kuracji praktycznie pozbyliśmy się grudy. Zostały dwie niewielkie ranki, które jeszcze dosuszamy. Od czasu do czasu nawraca obrzęk tylnej nogi, ale jest coraz mniejszy. Wreszcie mogliśmy zakończyć kurację leczniczymi maściami i dokładnie oczyścić skórę z pozostałości leków. W tym celu udaliśmy się na myjkę. Pomysł moczenia nóg nie przypadł jednak Dixanowi do gustu i trochę podyskutowaliśmy w tej sprawie ;) Natomiast ku zaskoczeniu Dixana szorowanie nóg  ostatecznie okazało się całkiem przyjemnym masażem. Podczas mycia spróbował też po raz pierwszy napić się wody prosto z węża :)



Wiem co chcesz zrobić i wcale mi się ten pomysł nie podoba...





Natychmiast przestań mnie polewać !!! Przestań albo Cię ugryzę!!!







Nie gadam z Tobą... Najpierw mnie oblewasz wodą, a później  gadasz te swoje farmazony... "misiu pysiu"-myślałby kto...




Dobra jędzo, już nie dyskutuję... może jak będę grzeczny to, przestaniesz mnie w końcu polewać.




Ejjj to wcale nie jest takie straszne! Ten masaż nóg na koniec całkiem fajny. Gdyby tylko mnie tą wodą wcześniej nie polewała, byłoby idealnie ;)





Woooda!!! Ale mi się pić chciało...

No co się tak gapisz ;P ?   Nie widziałeś konia pijącego przez słomkę? ;)








2 komentarze:

  1. A ja myślałem, że tylko my do 800 kilo konisia mówimy "Ibisiuś Misiuś" ;)
    Ciekaw jestem jak się nazywa tak oryginalne umaszczenie jakie Dixi posiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak koń jest kochany i ma kochającego właściciela to zawsze jest misiuś i niuniuś :)
      Dixan jest maści tarantowatej, o wzorze leopardzim. takie umaszczenie tarantów jest podyktowane przez gen leopard complex z modyfikatorem PATN1 ;)

      Usuń